Image Slider

Ulubione hybrydy Semilac

| On
13:42

Szał na hybrydy Semilac w blogosferze trwa. Ja również swego czasu im uległam, co widać po poniższym wzorniku;) I chociaż dziś mój zapał mocno ostygł (głównie za sprawą nieustannie rosnącej ceny Semilaców, a także w porównaniu jakości do innych marek) pokażę Wam kilka moich ulubionych kolorów. 


Od lewej możecie zobaczyć 109 Miss of the World- piękny różowy brokat, 034 Mardi Gras- ten kolor chyba nazywa się fuksja, ni to róż ni fiolet, chyba jeden z najładniejszych odcieni jakie znajdziecie w ofercie Semilac. Wśród ulubieńców nie mogło zabraknąć koloru miętowego- 022 Mint:) Następnie jest niezwykle oryginalny i unikatowy 081 Night in Vegas (przypomina mi trochę Orly Androgynie, ale jest od niego o wiele ładniejszy i ma więcej "bajerów":) Jest też klasyczna kremowa czerwień 027 Intense Red. Kolejne dwa brokaty: złoty 037 Gold Disco i w odcieniu różowego złota 094 Pink Gold. 066 Glossy Cranberry to przepiękna malinowa czerwień i moim zdaniem najlepszy lakier Semilac pod względem formuły, krycia i wykończenia. I ostatni 032 Biscuit, który jest najczęściej przez mnie używany bo jest świetnym tłem pod zdobienia- to mocno rozbielony róż:) Możecie go zobaczyć tutaj i tutaj


A jakie są Wasze typy? Lubicie hybrydy Semilac czy może wolicie inne marki? 

Walentynkowy Manicure- Essie Muchi Muchi i Penny Talk

| On
17:50
Wszędzie zaroiło się od serduszek i amorków- znaczy się niedługo Walentynki;) Z tej okazji przygotowałam bardzo proste zdobienie z użyciem mocno maltretowanego przeze mnie ostatnio lakieru Essie Muchi Muchi


Jako baza posłużył mi wspomniany wyżej Muchi Muchi, a konkretnie trzy cieniutkie warstwy (dwie grubsze też dadzą radę). Serduszka namalowałam lakierem Penny Talk również od Essie- to przepiękny odcień różowego złota i myślę że fajnie się komponuje z delikatnym, pudrowym różem. Całość pokryłam topem Seche Vite. Et voila! :D Prosto, z umiarem- tak jak ostatnio lubię najbardziej:) 


Jeśli chodzi o Muchi Muchi, jestem totalnie zachwycona tym lakierem. Ogólnie jak ktoś lubi takie delikatne, mleczne odcienie to wie że bywają one baaardzo problematyczne. Ten lakier jest inny. Ma fantastyczną formułę- rozprowadza się bajecznie, bez smug. Konsystencja idealna, nie rozlewa się, nie ciągnie. Jestem mile zaskoczona, tym bardziej że Essie nigdy nie należały do moich ulubieńców;P


Mam nadzieję że Wam się podoba:)

Dior Glowing Gardens Illuminating Powder-001 Glowing Pink 002 Glowing Nude

| On
20:15

Na początku 2016 obiecałam sobie, że ten rok będzie rokiem przemyślanych zakupów kosmetycznych. Zaczęłam nawet tworzyć wish listę;) W swej przebiegłości jednego tylko nie wzięłam pod uwagę- limitowanych kolekcji... Domyślacie się już pewnie, że zakup Dior, Diorskin Nude Air Glowing Gardens Illuminating Powder (uff) nie był zaplanowany. Tym bardziej zakup OBU odcieni:P Ale wierzcie mi, te pudry są tak piękne, że zdecydowanie się na jeden najpewniej złamałoby mi serce. A tak, ucierpiał tylko portfel;)


Ostatnio coraz więcej osób zdaje się zauważać, że rozświetlacz wcale nie jest kosmetykiem zbędnym, albo zarezerwowanym tylko na wielkie wyjścia. Że strategicznie nałożony i kontrolowany błysk sprawia, że cera wygląda młodziej, bardziej zdrowo i promiennie. To kosmetyk, który może odmienić najzwyklejszy nawet makijaż.
Moja miłość do rozświetlaczy zaczęła się dość dawno temu od słynnego (i wycofanego już) Platinum Illuminator od Estee Lauder. Jeśli go pamiętacie i możecie polecić jakiś godny zamiennik, będę bardzo wdzięczna:) Później był Smashbox, Chanel, Watt's Up od Benefit, a ostatnio Mary Loumanizer i Sleek. Ale powiem Wam, że te rozświetlacze Dior'a nie przypominają niczego co do tej pory znałam.


Przede wszystkim- konsystencja. Pudry są niesamowicie drobno zmielone, pod palcami jedwabiste w dotyku. Nie są suche jak większość kosmetyków pudrowych. Nie pylą. Sprawiają wrażenie twardych, ale pigmentacji nie można nic zarzucić. 
Poza tym- wykończenie. Bardzo subtelne. Delikatne jeśli nakładam je na sucho, mocniejsze jeśli na mokro. Ale nadal takie wiecie, z klasą

002 Glowing Nude i 001 Glowing Pink
To nie jest błysk, tafla jaką można z łatwością osiągnąć za pomocą np. Mary Lou, ale który raczej nie nadaje się na co dzień. To jest rozświetlenie, jakby z wewnątrz? Kosmetyk wtapia się w skórę tak, że nie widać gdzie się kończy a gdzie zaczyna. Trudno opisać ten efekt, nie mniej jednak wygląda to bardzo naturalnie co sprawia, że rozświetlacze są idealne do makijażu dziennego a takich zdecydowanie brakowało w mojej kolekcji. Cóż, teraz mam aż dwa:)