Carmex- czyli historia pewnej znajomosci...

| On
18:14

Poznaliśmy się jakiś rok temu. On- bywały w świecie, popularny w Stanach, uwielbiany przez gwiazdy- kosmetyk legenda. Ja- dziewczyna z małego miasteczka, rozpieszczona ślicznie pachnącymi acz zupełnie nieskutecznymi mazidłami do ust. 


Zobaczyłam go w Rossmann'ie i pomyślałam że muszę go mieć. Kilka chwil wahania (bo przecież nie wyszło mi z tak wieloma) i był mój. Z drogerii wyszliśmy już razem- ja i Carmex, wersja tubkowa.
Niestety, zaledwie na pierwszej randce zorientowałam się, że nie jesteśmy sobie pisani. Gdy tylko dotknął moich ust poczułam okropne pieczenie, przykry zapach i smak. Próbowałam ratować nasz związek, zakupiłam wersje wiśniową- wszystko na nic. 
Coś okropnego, pomyslałam, kto przy zdrowych zmysłach dodaje mentol i kamforę do balsamu do ust? Niewiarygodnym było dla mnie, że ten produkt ma tylu zwolenników. Rozstaliśmy się i byłam przekonana że już się więcej nie spotkamy. 
Tymczasem pewnego dnia obudziłam się z ustami suchymi i pomarszczonymi jak rodzynki. Nic mi nie pomagało i w akcie desperacji postanowiłam odnowić znajomość z Carmex'em- tym razem w słoiczku. I... zaiskrzyło! 
W niespełna dwa dni doprowadził moje usta do stanu idealnego. Owszem, nadal pachnie mentolem i kamforą, ale tylko na początku, potem łagodnieje, przestaje piec i mrowić. Ponoć trzeba na niego uważać, stosować z umiarem bo usta się przyzwyczajają. Moje na razie nie mają go dość i mam nadzieję że tak pozostanie. 
Do pracy dokupiłam wersje w sztyfcie, żeby było higienicznie. Carmex oswojony!
Be First to Post Comment !
Prześlij komentarz

EMOTICON
Klik the button below to show emoticons and the its code
Hide Emoticon
Show Emoticon
:D
 
:)
 
:h
 
:a
 
:e
 
:f
 
:p
 
:v
 
:i
 
:j
 
:k
 
:(
 
:c
 
:n
 
:z
 
:g
 
:q
 
:r
 
:s
:t
 
:o
 
:x
 
:w
 
:m
 
:y
 
:b
 
:1
 
:2
 
:3
 
:4
 
:5
:6
 
:7
 
:8
 
:9