Kiedy pierwszy raz usłyszałam o olejkach do ust, pomyślałam że producentom kosmetyków chyba kończą się pomysły. Przecież to już było... W takiej szklanej fiolce z kulką, kupowało się w kiosku:P w różnych smakach i kolorach, czasem nawet z dodatkiem brokatu. Niestety, tamto mazidło z czasów mojej młodości, walorów pielęgnacyjnych miało za grosz...
Coś się najwyraźniej w tej kwestii zmieniło, bo dziewczyny oszalały na punkcie olejku Clarins, a inne firmy szybko zaczęły wypuszczać swoje wersje kosmetyku.
Dlatego dzisiaj chciałabym porównać dla Was osławiony Clarins Instant Light Lip Comfort Oil z tańszym produktem firmy Eveline:)
Oba kosmetyki opakowane zostały w kartonik- Clarins w mały i raczej minimalistyczny, natomiast Eveline... no cóż, jak zwykle "urzeka" bazarowym designem:P No ale, to nie jest przecież najważniejsze. Istotne jest to, co w środku. Olejek Eveline zamknięto w smukłej tubce typowej dla błyszczyków, natomiast opakowanie Clarinsa jest mniejsze i bardziej kompaktowe, przypomina szkło- ale nim nie jest.
Kosmetyki występują w różnych wersjach kolorystycznych i zapachowych (np. malina czy żurawina)- przy czym sugerowałabym się raczej tym drugim, ponieważ na ustach wszystkie wyglądają na bezbarwne.
Ja wybrałam wariant Vanilla (Eveline) i Honey (Clarins)- nazwy dość dobrze oddają zapachy olejków, które są delikatne i nie przeszkadzają.
Można ich używać solo albo na pomadkę, ale trzeba mieć na uwadze, że wtedy szybko stracą swój ładny wygląd:)
Oba olejki mają pojemność 7ml i są zdatne do użytku przez 18 miesięcy od otwarcia. Za produkt marki Clarnis przyjdzie nam zapłacić 85zł (w cenie regularnej) a za Eveline 16zł.
W składzie produktu Clarins znajdują się między innymi olejki jojoba, z orzecha laskowego oraz ze śliwki mirabelki (wersja miodowa). Producent kusi wizją pielęgnacji i makijażu w jednym.
Natomiast u Eveline mamy oliwę z oliwek, olej z awokado i kokosowy. A wszystko obficie podlane parafiną:)
Ponadto producent obiecuje regenerację, nawilżenie, powiększenie, wygładzenie, ujędrnienie, zniwelowanie zmarszczek, poprawienie konturu, ochronę przed słońcem, wiatrem i mrozem. A to wszystko w 5 minut!
Serio, czasem mam wrażenie, że niektórzy producenci mają nas za idiotki.
Produkty bardzo różnią się konsystencją.
Olejek Clarins ma postać żelową, dzięki czemu nie spływa z ust, nie rozlewa się poza kontur, no i zdecydowanie dłużej się na nich utrzymuje. Ale umówmy się, nie są to produkty long lasting;) Clarins daje uczucie komfortu, nawet mocno spierzchniętym wargom i otula je przyjemną, gęstą powłoką. Gąbczasty i miękki aplikator pozwala za jednym zamachem nałożyć odpowiednio dużo olejku aby poczuć ten efekt. Olejek nie skleja ust, co jest ogromnym plusem. Właściwościom pielęgnacyjnym nie mam nic do zarzucenia. Po ulotnieniu się olejku, moje usta są miękkie i gładkie jak po użyciu dobrego balsamu.
Natomiast Eveline to taki typowy olejek, dla mnie wypisz wymaluj jak ten błyszczyk z kulką sprzed lat. Jest rzadki, więc nie trzyma się za dobrze ust. Mam wrażenie że lubi uciekać ze środka ust i rozlewać się za ich brzegi. Chyba nie o to chodziło producentowi, kiedy obiecywał poprawienie konturu?:) Aplikator jest bardzo mały, dużo węższy niż w tradycyjnych błyszczykach, przez co żeby nałożyć zadowalającą mnie ilość muszę się trochę namachać. Na szczęście nie jest lepki. Niestety po całym dniu z olejkiem Eveline moje usta były bardzo wysuszone, co było nie tylko czuć ale i widać- zwłaszcza w ich środkowej części (tej, z której olejek migrował na boki).
Podsumowując, chociaż na ustach oba produkty wyglądają łudząco podobnie to jednak komfort noszenia i właściwości pielęgnacyjne przemawiają na korzyść Clarins Lip Comfort Oil. Przyznam szczerze, że nie jestem zaskoczona. A Wy?
oba wyglądają bardzo ciekawie, ale jednak Clarins bardziej mnie przekonuje :)
OdpowiedzUsuńnie ciągnie mnie do tego typu produktów ani trochę. a zaskoczona wynikiem testów nie jestem w ogóle :)
OdpowiedzUsuńMnie też nie ciągnęło, ale chciałam zobaczyć o co tyle szumu;)
UsuńClarins nie ma sobie równych :) podobny "zamiennik" mam teraz z AA ale to taki olejek, jak kiedyś te z kulką, które kupowało się w latach 90'tych :D
OdpowiedzUsuńEch wspomnień czar, co?:)
UsuńSzkoda, że ten Eveline się nie sprawdza. Dla mnie Clarins niestety jest za drogi, ale pomyślę o jakiejś opcji DIY :D
OdpowiedzUsuńPaulina, przewiduję wysyp tego typu produktów niebawem, więc może znajdziesz coś dla siebie:) ale jak coś fajnego sama wykombinujesz to koniecznie daj znać:D
UsuńMuszę wypróbować ten olejek z clarinsa ! Koniecznie !
OdpowiedzUsuńWiadomo, za jakość i dobry skład się płaci :)
OdpowiedzUsuńKończę właśnie miodowego Clarinsa, który nie do końca mi pasuje przez swój (po)smak i zapach, ale czekam na nową odsłonę, zwłaszcza że pojawi się min. Mint *_*
OdpowiedzUsuńW tym produkcie podoba mi się najbardziej uczucie "otulenia", długo też go unikałam (Honey dostałam w prezencie) bo bałam się tej nazwy "oil", a to bardziej żelowy błyszczyk :))
oczywiscie ze to drogi produkt
OdpowiedzUsuń