Image Slider

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sephora. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sephora. Pokaż wszystkie posty

Zimowej pielęgnacji ciąg dalszy- Sephora Ultra Nourishing Shower Cream

| On
15:36

Niedawno pisałam Wam o moim ulubionym kremie do rąk na zimę KLIK, a dziś o równie lubianym żelu pod prysznic z Sephory. Choć nazwanie tego kosmetyku żelem odnosi się jedynie do jego zastosowania:)


Ultra Nourishing Shower Cream jak sama nazwa wskazuje ma konsystencję kremową. Bardzo treściwą i gęstą jak dobrej jakości śmietana- suche skóry zawyją z uciechy:) Używanie go to prawdziwa przyjemność. Skóra po kąpieli jest przyjemnie miękka i lekko nawilżona, nie trzeba zaraz wcierać balsamu. Ja bardzo lubię go używać tuż po porządnym peelingu- efekty są wtedy zachwycające. Można też stosować go do mycia twarzy, co zdarzyło mi się robić i tu również spisuje się bardzo dobrze. 

Uwielbiam jego zapach, delikatny, pudrowo- kremowy. Niesamowicie umila czas pod prysznicem, aż nie chce się stamtąd wychodzić:) Długo utrzymuje się na mojej skórze, ale nie konkuruje z perfumami. 

Podoba mi się też stylistyka tej serii. Jest prosta, schludna i nie przekombinowana. Opakowanie solidne, z pompką która działa bez zarzutu i nie zacina się.

Jedyną wadą może być cena- 45zł za 400ml. Na szczęście pomimo swojej konsystencji jest to produkt dość wydajny, a Sephora często oferuje różne zniżki i promocje na swoją markę. Wtedy zdecydowanie warto się w niego zaopatrzyć. Ja robię zapas:)

Sephora Teint Infusion

| On
08:00
Jakiś czas temu na Instagramie entuzjazmowałam się nowym podkładem Sephory- Teint Infusion. Pierwsze wrażenia były nad wyraz pozytywne, ale minęło 7 tygodni, w tym czasie zmieniła się pora roku i przyszedł czas na podsumowanie. A może też kubeł(ek) zimnej wody?;)


Ale po kolei. Jak widzicie, podkład Sephory zamknięto w bardzo gustownym opakowaniu z matowego szkła, z dozownikiem pipetką. Z pewnością nie umknęło Wam również, że jest go mniej niż tradycyjnego fluidu, bo tylko 20 ml. Auć:) 
Za to maleństwo trzeba zapłacić 75 zł, ale warto polować na różne okazje i promocje które Sephora często organizuje. Do wyboru jest 8 odcieni, mój to najjaśniejszy 12 Ecru.

Konsystencja podkładu jest rzadka i lejąca, przed użyciem konieczne jest porządne wstrząśnięcie, bo fluid może się rozwarstwiać.
Przyznaję, że spodziewałam się czegoś w typie kremu koloryzującego, a tymczasem jak na fluid o tak lekkiej formule, krycie jest zaskakująco mocne. Na tyle, że jedna cienka warstwa w zupełności mi wystarcza. Gdyby jednak było Wam mało, śmiało można go dołożyć tu i tam, a wszystko ładnie się ze sobą połączy. A propos nakładania, dla mnie Teint Infusion wygląda najładniej zaaplikowany wilgotnym Beauty Blenderem, ewentualnie pędzlem Buffing Brush od Real Techniques. Aplikacji palcami nie praktykuję więc się nie wypowiem;)
Jeśli chodzi o wykończenie, tu również dałam się zaskoczyć:) Zamiast spodziewanego dewy finish, jest piękny, satynowy półmat. Bez potrzeby przypudrowania, która może ale nie musi pojawić się później.
Do sedna jednak, czy jestem z tego podkładu zadowolona? Cóż i tak, i nie. 
Kiedy zaczęłam go używać było lato, cera była wypoczęta i dobrze nawilżona dzięki czemu fluid prezentował się nienagannie.Ba! Często przechodząc obok jakiegoś lustra zatrzymywałam się na chwilę myśląc "Wow, moja skóra wygląda fantastycznie!" a wierzcie mi na co dzień nie mam takich narcystycznych zapędów:P Teint Infusion w jakiś dziwny, niemal magiczny sposób rozpraszał światło ukrywając rozszerzone pory. Zmiękczał rysy i nadawał twarzy jakiejś takiej wizualnej miękkości
Niestety, wraz z nadejściem jesieni moja cera się zmieniła- wiecie sezon grzewczy w pełni, kuracje złuszczające... Nagle podkład przestał ukrywać niedoskonałości, a zaczął je podkreślać. W szczególności suche skórki. Mam też wrażenie, że na odwodnionej nagle skórze Teint Infusion przestał się trzymać i jest bardzo podatny na ścieranie
Tak więc tymczasem odstawiam podkład Sephory na półkę, jestem jednak pewna że wróci do łask na wiosnę i znów mnie zachwyci:)

Miałyście do czynienia z Teint Infusion? Co o nim myslicie?





Sephora- maslo o zapachu kwiatu bawelny

| On
17:54

Lubicie marki własne Sephory czy Douglasa?
Ja do niedawna nawet nie patrzyłam w ich kierunku, ale kiedyś podczas zakupów zostałam "poczęstowana" próbkami z sephorowskiej serii Bath&Body i wpadłam jak śliwka w kompot;)

Wiele spośród tych zapachów uważam za udane, ale najbardziej przypadł mi do gustu Cotton Flower, czyli kwiat bawełny. Gama kosmetyków jest dość szeroka- wszystkie dostępne zapachy- warto kliknąć w interesujący was zestaw aby dowiedzieć się jakie nuty zapachowe w sobie kryje.
W ofercie są min. żele pod prysznic i do kąpieli, balsamy i masła do ciała, mgiełki, musujące kostki a nawet świeczki:)
Ja wybrałam:


Masło jest zamknięte w 200ml słoiku, co pozwala na zużycie kosmetyku do samego końca.
Bardzo podoba mi się minimalistyczna szata graficzna tych produktów- fajnie prezentują się na półce w łazience.

Masło ma konsystencję gęstego delikatnego kremu, dobrze się rozprowadza i szybko wchłania. Pozostawia skórę gładką i miękką na długi czas. Nie podrażnia, nawet po goleniu- dla mnie duży plus bo często nie mam czym posmarować łydek po depilacji, wszystko mnie piecze i szczypie.
Jeśli chodzi o zapach, to jest on jednocześnie wielką zaletą jak i wadą tego kosmetyku. A to dlatego że jest bardzo, bardzo intensywny- raz przedobrzyłam i nie mogłam przez niego zasnąć:D W opakowaniu pachnie trochę jak krem Nivea, ale po rozsmarowaniu na skórze wychodzi z niego coś niesamowicie urzekającego, ciepłego i czystego jednocześnie. Trudno uniknąć  skojarzeń ze świeżo wypraną pościelą- wszak masło ma w nazwie kwiat bawełny:) Jest też lekko piżmowa, zmysłowa nuta^^

Skład:

Podsumowując, masło bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. Spodziewałam się jedynie ładnego zapachu, a dostałam bardzo fajny produkt o dobrych właściwościach pielęgnacyjnych.

Cena: ja swoje masło kupiłam za 35zł/200ml

Znacie? Lubicie?