Image Slider

Nivea Lip Butter- Blueberry Blush i Coconut

| On
21:57
Masełka do ust Nivea podzieliły blogosferę- jedni uwielbiają, inni nienawidzą. Osobiście bardzo je polubiłam, oprócz tych które widzicie na zdjęciu poniżej i które są nowością, mam jeszcze Raspberry Rose i Caramel Cream.


Masełka są zamknięte w małych, metalowych puszkach, co jest równie urocze jak niehigieniczne:) Dlatego używam ich w domu, najczęściej nakładam grubą warstwę na noc i rano budzę się z gładkimi i miękkimi ustami. Konsystencja jest bardzo... maślana, zwarta i gęsta ale łatwo mięknie pod wpływem ciepła. Masełka różnią się kolorem, kokosowe jest białe natomiast jagodowe ma delikatnie różowy kolor. Oba lekko rozjaśniają naturalną barwę ust. Są bardzo komfortowe w noszeniu, do czego przyczyniają się też ich apetyczne zapachy.
Oczywiście nie jest to produkt, który w magiczny niemal sposób zregeneruje suche i spierzchnięte usta- dla mnie jedynym takim cudotwórcą jest Carmex w słoiczku i nawet balsam Nuxe mu w tym nie dorównuje. Natomiast masełka Nivea są przyjemnym, codziennym mazidełkiem, które podtrzymuje dobrą kondycję ust. Bardzo fajnie sprawdzają się też w pielęgnacji skórek wokół paznokci:)

Można je kupić w Rossmannie albo Naturze za ok. 10zł. Ja swoje nabyłam w promocji za 6 z kawałkiem.

Skład masełka jagodowego

I skład kokosowego

A Wy po której stronie barykady stoicie? Lubicie Nivea Lip Butters?


The Body Shop- Moringa

| On
19:56
Gdyby jeszcze pół roku temu, ktoś mnie zapytał o opinię na temat maseł The Body Shop, nie miałabym do powiedzenia nic ciekawego. Swego czasu wiele osób zachwycało się tymi produktami, głównie ze względu na ich aromaty. Ja do tej pory miałam jedno pełnowymiarowe opakowanie (grejpfrut) i jedną miniaturkę (truskawka)- przy czym oba zapachy raczej nieudane, a dosadnie mówiąc sztuczne do granic możliwości. I niestety, dla mnie większość kosmetyków tej firmy właśnie tak pachnie- syntetycznie.


Przyszedł jednak czas, aby zrewidować swoje poglądy, kiedy w moje ręce wpadło to o zapachu Moringa. Ale po kolei...
Konsystencja masła jest gęsta, tłustawa i zbita. Wchłania się trochę zbyt wolno jak na mój gust i pozostawia na skórze delikatny film- ale to w końcu masło, więc nie mam pretensji.  Tym bardziej, że kosmetyk naprawdę dobrze nawilża. Jestem pewna, że szczególnie posiadaczki skóry suchej byłyby nim zachwycone.
Jednak to, co podoba mi się w nim najbardziej to zapach. Mocny, świeży, intensywny- charakterystyczny dla białych kwiatów. Zdecydowanie nie każdemu przypadnie do gustu. Ja sama jestem zdziwiona tym, że tak pozytywnie go odbieram, bo już kiedyś wąchałam Moringę i miałam zgoła odmienne odczucia. Znając moje szczęście, trafiłam na stary tester:P 
Aby móc nieco dłużej cieszyć się tym pięknym aromatem, dokupiłam sobie mgiełkę do ciała. I tu niestety spotkało mnie rozczarowanie, bo mgiełka jest bardzo nietrwała. Następnym razem wybiorę wodę toaletową. I mydełko. I żel pod prysznic. No i może jeszcze krem do rąk. Serio, zwariowałam na punkcie tego zapachu...:) 


Tolpa Botanic, Biała Wierzba- nie idźcie tą drogą...

| On
14:36
Nie lubię pisać recenzji pod wpływem emocji, ale jestem tak bardzo zła i rozczarowana, że szybko mi nie przejdzie. Moje niezadowolenie jest tym większe, iż spowodowane produktami marki którą zdążyłam polubić- a mianowicie Tołpa Botanic.
No cóż, każda firma ma w swoim asortymencie kosmetyki lepsze i gorsze, ale większego badziewia niż te dwa poniżej daaawno nie używałam:/


Mowa o witalizującym szamponie normalizującym i głęboko oczyszczającym szamponie- masce, oba z białą wierzbą, oba przeznaczone do włosów i skóry przetłuszczających się, pozbawionych witalności- czyli wypisz wymaluj moich. Kosmetyki mają głęboko oczyszczać włosy i skórę głowy z nadmiaru sebum (a także środków stylizujących), przywracać równowagę skórze głowy, ograniczać przetłuszczanie, a także łagodzić podrażnienia i dodawać fryzurze objętości. 
Zawierają min. ekstrakt z kory białej wierzby, sok z liści mięty, ocet owocowy, glinka. Z resztą o tym co mają, a czego nie mają w składzie możecie poczytać tutaj

Pierwszy raz użyłam ich jakieś 2 tygodnie temu- było to przeżycie naprawdę traumatyczne. Przede wszystkim szampon nie pieni się. I nie mam tu na myśli, że on się słabo pieni tak jak to mają w zwyczaju naturalne szampony- nie, on się nie pieni wcale. Nie mogąc tego ogarnąć, dokładałam i dokładałam kolejne porcje produktu, a piany jak nie było tak nie było. Dla mnie to oznacza, że produkt nie myje (i że jest nie wydajny). Poza tym jego konsystencja choć żelowa, to jest dziwnie toporna i ciężko go w ogóle rozprowadzić na włosach.
No nic, pomyślałam że może szampon- maska sprawdzi się lepiej. Ehh naiwna...

Nałożyłam go na włosy zgodnie z instrukcją z opakowania (w skrócie nałóż-spień-zostaw na kilka min.-spłucz). O dziwo, pomimo że konsystencja kosmetyku przypomina maseczkę z glinki i jest tak samo tępa i gęsta, udało mi się za pomocą sporej ilości wody wytworzyć na głowie coś na kształt piany. 
Cały czas jednak miałam wrażenie, ze moje włosy są strasznie skołtunione, a przecież przed każdym myciem dokładnie je rozczesuję. Podczas spłukiwania aż trzeszczały mi w palcach- wtedy myślałam że to "zasługa" oczyszczających właściwości użytych produktów, tymczasem po osuszeniu włosów ręcznikiem okazało się, że mam na głowie jeden wielki kołtun:/

Ehh, wierzcie mi nie jestem typem panikary ani histeryczki, ale to co przeżyłam podczas prób rozczesania tego... dread'a doprowadziło mnie do łez. Płakałam nie tylko z bólu, ale i ze strachu że jak skończę (o ile skończę) to na głowie nie zostanie mi już NIC. Przez chwilę całkiem serio rozważałam złapanie za nożyczki i obcięcie tego czegoś. Powstrzymał mnie jedynie wrodzony upór i fakt, że musiałabym ciąć po całości i tuż przy skórze. 

Na domiar złego, moje włosy wcale nie były czyste o.O Pozostał na nich jakiś dziwny, tępy i lepki osad, a same kosmyki były ciężkie i matowe

Pomyślicie teraz, że jestem nienormalna ale dziś ponownie sięgnęłam po szampon Tołpy... Musiałam, po prostu musiałam dać mu drugą szansę, inaczej nie miałabym prawa napisać tej recenzji. I znów było to samo, ciężko było go rozprowadzić na włosach, a kiedy poczułam że zaczynają mi się kołtunić pod palcami wiedziałam już co się święci. Mycie dokończyłam zwykłym szamponem Dove, bo nie miałam ochoty na "powtórkę z rozrywki". Trzeciej próby nie będzie. 

Na koniec,  żeby być sprawiedliwą dodam, że kosmetyki przepięknie pachną, ale czy to ma jeszcze jakiekolwiek znaczenie?

Szampon- maska 29,99/125ml
Szampon 26,99/200ml