Na początku 2016 obiecałam sobie, że ten rok będzie rokiem przemyślanych zakupów kosmetycznych. Zaczęłam nawet tworzyć wish listę;) W swej przebiegłości jednego tylko nie wzięłam pod uwagę- limitowanych kolekcji... Domyślacie się już pewnie, że zakup Dior, Diorskin Nude Air Glowing Gardens Illuminating Powder (uff) nie był zaplanowany. Tym bardziej zakup OBU odcieni:P Ale wierzcie mi, te pudry są tak piękne, że zdecydowanie się na jeden najpewniej złamałoby mi serce. A tak, ucierpiał tylko portfel;)
Ostatnio coraz więcej osób zdaje się zauważać, że rozświetlacz wcale nie jest kosmetykiem zbędnym, albo zarezerwowanym tylko na wielkie wyjścia. Że strategicznie nałożony i kontrolowany błysk sprawia, że cera wygląda młodziej, bardziej zdrowo i promiennie. To kosmetyk, który może odmienić najzwyklejszy nawet makijaż.
Moja miłość do rozświetlaczy zaczęła się dość dawno temu od słynnego (i wycofanego już) Platinum Illuminator od Estee Lauder. Jeśli go pamiętacie i możecie polecić jakiś godny zamiennik, będę bardzo wdzięczna:) Później był Smashbox, Chanel, Watt's Up od Benefit, a ostatnio Mary Loumanizer i Sleek. Ale powiem Wam, że te rozświetlacze Dior'a nie przypominają niczego co do tej pory znałam.
Przede wszystkim- konsystencja. Pudry są niesamowicie drobno zmielone, pod palcami jedwabiste w dotyku. Nie są suche jak większość kosmetyków pudrowych. Nie pylą. Sprawiają wrażenie twardych, ale pigmentacji nie można nic zarzucić.
Poza tym- wykończenie. Bardzo subtelne. Delikatne jeśli nakładam je na sucho, mocniejsze jeśli na mokro. Ale nadal takie wiecie, z klasą.
002 Glowing Nude i 001 Glowing Pink |
To nie jest błysk, tafla jaką można z łatwością osiągnąć za pomocą np. Mary Lou, ale który raczej nie nadaje się na co dzień. To jest rozświetlenie, jakby z wewnątrz? Kosmetyk wtapia się w skórę tak, że nie widać gdzie się kończy a gdzie zaczyna. Trudno opisać ten efekt, nie mniej jednak wygląda to bardzo naturalnie co sprawia, że rozświetlacze są idealne do makijażu dziennego a takich zdecydowanie brakowało w mojej kolekcji. Cóż, teraz mam aż dwa:)
Przepiękne są! Uwielbiam te Diorowe Nudkowe rozświetlacze <3
OdpowiedzUsuńWyglądają pięknie, inwestycja pewnie duża :)
OdpowiedzUsuńMhmm, ale z rabatem 20% bolało odrobinę mniej:P
Usuń02 Glowing Nude będzie mój <3
OdpowiedzUsuńNa prawdę rewelacyjnie się prezentują ;)
OdpowiedzUsuńPS: dopiero znalazłam Twojego bloga dodaję do obserwowanych a jeśli chcesz wpadnij również do mnie ;)
http://blacklinemake-up.blogspot.com
glowing pink <3
OdpowiedzUsuńPrawdziwy unikat w mojej kolekcji:)
UsuńMam chęć na złocisty:) lubię Diora:)
OdpowiedzUsuńMasz rację, jakby kosmetyk wydobywał się z wnętrza skóry.
OdpowiedzUsuńKocham te tłoczenia w drogich kosmetykach, aż szkoda używać... <3
OdpowiedzUsuńDokładnie. Co rano gapię się na nie dłuższą chwilę zanim zamocze pędzel:D
UsuńJakie one są piękne! A miałam nie kupować rozświetlaczy chwilowo :)
OdpowiedzUsuńWierz mi, ja też nie:P
Usuńjejuuuu, jakie cudowne!
OdpowiedzUsuńNoo nie da się ukryć:D
UsuńCudo
OdpowiedzUsuńwiele pomysłów postaram sie wykorzystać dziękuje :)
OdpowiedzUsuń